2014/10/26

do trzech razy sztuka....

...tym razem w towarzystwie :-) po raz pierwszy mam okazję dzielić z kimś moje nowojorskie ścieżki... nikt nie mówił, ze to prosta sprawa :-) nie będzie relacji na bieżąco /bo kiedy jest z kim pogadać w podróży, mniejsza jest potrzeba spisywania wrażeń. Zdjęcia z tego wyjazdu pojawią się'kiedyś później'. Na początek - mój ukochany Brooklyn Bridge.


2012/09/24

Sobota :-)

Miało być na bieżąco (ja i 'na bieżąco'? bez żartów...), ale chyba potrzebowałam czasu na aklimatyzację. A może po prostu za dużo wrażeń ;-)

Hasło na sobotę mogłoby brzmieć 'deja vu' - plan obejmował ponowne odwiedziny w kilku ulubionych nowojorskich miejscach. Na początek - wizyta w Garażu i na pchłach przy W 25th. I mocne postanowienie, ze niczego nie kupię. Prawie sie udało. Ale kto oparłby się skórzanemu futerałowi na obiektyw? Vintage Canon :-)))















Potem spacer przez Flatiron Sq. i wizyta w FAO (tak, duże dziewczynki te bawią się lalkam, ale za to jakimi!).






Po południu dotarłam na Brooklyn Bridge (sobotnie popołudnie przy ładnej pogodzie to zdecydowanie nie jest czas na spacery po BB), a wieczorem... wieczorem padał deszcz ;-)










2012/09/22

Plan na wieczór :-)


New York, New York...

Lot AMS - NYC trwa około siedmiu godzin. Przejście przez immigration / customs - połowę tego czasu. Większość zajmuje stanie w koszmarnie długiej kolejce, same procedury trwają moment - skan odcisków i powitalna fotka (nie chcę sobie wyobrażać tego 'albumu', następnym razem zamiast gnać przez tłum do kolejki - chyba pójdę poprawić makijaż ;-) Tym razem nikt nie pytał o cel podroży, planowana długość pobytu itp, natomiast nie ominęło mnie grzebanie w walizce. mea culpa, bo w deklaracji przyznałam się do wiezienia lalkowych prezentów i product samples. Pan celnik był z pochodzenia Polakiem (chociaż nie mówił po polsku), miał niesamowite poczucie humoru i oczywiście dostarczyłam mu mnóstwo radości pokazując pudełko wypełnione torebeczkami i innymi gadżetami w skali 1:6 :-)))

Po wyjściu z lotniska stała trasa - Air Train na Jamaikę, linia E do Chelsea i trochę po północy dotarłam do celu.


Trochę radosci przy podejściu do lądowania:


Air train:


Jamaica:




Jadę :-)

Jest na Schiphol takie fajne miejsce - z zieloną trawką (dobrze, sztuczną zielona trawką), wygodnymi fotelami i poduchami oraz śpiewem ptaków w tle. Błogi odpoczynek przerywają jedynie wygłaszane stanowczym głosem komunikaty Passenger X, you are delaying your flight... itd.

Kilkakrotnie mijałam to miejsce po przylocie z Warszawy i jakoś zawsze zapominałam, że po przejściu kontroli paszportowej nie będę mogła zawrócić, żeby właśnie tam poczekać na kolejny samolot. Tym razem się udało.






udało się na tyle skutecznie, że trzy godziny przerwy  w podroży minęły nie wiadomo kiedy i niewiele brakowało, a ja również usłyszałabym takie osobiste przypomnienie ;-)

A zatem - biegiem na drugi koniec lotniska -





rzut oka na samolot, którym za chwilę będę lecieć -



- i ruszam :-)