Czyli podstawa mojej nowojorskiej diety ;-)
Bajgle - najchętniej jeszcze ciepłe, prosto z piekarni, na przykład tej, na rogu West 46 i 12th Av. Moje ulubione - z rodzynkami i cynamonem. I moje jeszcze bardziej ulubione - z jagodami. Mmmmmm......
Albo z tej, na Brooklynie (nie ma jagodowych, ale za to jest znacznie taniej :-)
Najlepsze cupcakes, jakie jadłam - te z Crumbs'a na 5th Av. Ale te z Lola's cupcakes (Wawa, ul.Przeskok) w niczym im nie ustepują :-)
A tu powinny być zdjęcia z z baru w TriBeCa, gdzie podają pyszna pizzę, ale folder ze zdjęciami stamtąd (a przy okazji z Greenwich Village i East Village) sie był zdublowal, a potem usunął jakimś niewiadomym sposobem, więc ten kawalek nowojorskich spacerów zostanie tylko w mojej głowie.
Mmmmm, uwielbiam....Jakie smakołyki!
ReplyDeleteBratea, a to prawda, że w USA na ulicach większość ludzi jest bardzo grubych? Że tylko na filmach pokazują szczupłych, żeby podtrzymywać mit pięknych stanów?
Nieprawda. Nowojorczycy są raczej szczupli, ale być może oni są trochę poza konkursem... Ale z drugiej strona - jak ktoś jest otyły to już tak porządnie, jak u nas niemal się nie zdarza...
ReplyDeleteZ drugiej strony - kupujęc ubrania w USA rzeba szukać rozmiarów o dwa mniejszych, niż te kupowane z Europie... o czymś to świadczy...
A z innej beczki - zajrzałam dziś do Lola's cupcakes, a tam 'lokal do wynajęcia'... Czy ktoś wie, czy cukierenka padła, czy może przeniosła sięw jakieś lepsze miejsce???
PS. Odpowiadam sama sobie. Lola's działa, w kilku innych miejscach. Na szczęście. Można szaleć :-)
ReplyDelete