Jeszcze jedno miejsce z serii 'trzeba'. Brama Ameryki dla kilkunastu milionów imigrantów, którzy przybyli tu w pierwszej połowie XX wieku.
Dla mnie - chyba jedno z najbardziej przygnębiających miejsc, jakie odwiedziłam w NYC. Chodząc po korytarzach muzeum starałam się wyobrazić sobie ludzi, których los zmusił do opuszczenia kraju i szukania szczęścia na drugim końcu świata, w czasach przed internetem, czy choćby powszechnym dostępem do telefonu, bez połączeń lotniczych, które w ciągu kilku, może kilkunastu godzin pozwalają dotrzeć w dowolne miejsce na świecie. Za to ze świadomością, że najprawdopodobniej nigdy nie wrócą.
Budynek muzeum:
Krąg z nazwiskami imigrantów, którzy przybyli do Ameryki przez Ellis Island, w tle - Manhattan i kawałek Brooklynu.
I prom, który zabierze nas na Manhattan:
No comments:
Post a Comment